Zdaniem Proboszcza

I Niedziela Wielkiego Postu

Syn Boży poczuł głód. Jak to możliwe, skoro jest wszechmocny? Wszystko stworzył… i jest głodny. Wczytując się w Ewangelię rozumiemy, że jest to konsekwencja przebywania na pustyni i mierzenia się z siłą pokus. Dostrzegamy równocześnie prawdziwe człowieczeństwo Zbawiciela. Post, jaki „zafundował” sobie Jezus przebywając na pustyni miał „przygotować” Go do walki ze złem. I okazał się skuteczny – poprowadził do zwycięstwa. W czasie Wielkiego Postu rozbrzmiewa zachęta do podejmowania postu. Odkrycia na nowo tego uczynku miłosierdzia. Przesłanie Kościoła wzywające do postu nie konkuruje z całą gamą suplementów diety i ofertą siłowni. Sprawa nie dotyczy sylwetki i dobrego wyglądu. Post nie jest środkiem terapeutycznym w trosce o ciało. Post ma całkowicie inne znaczenie. Pomaga unikać grzechu i tego wszystkiego, co do niego prowadzi. Prawdziwy post to wypełnienie woli Ojca. Jego celem jest „spożywanie” prawdziwego pokarmu, którym jest wola Ojca. Podejmując post pozwalamy, by On przychodził do mnie i zaspokajał największy głód – pragnienie Boga. Praktykowany uświadamia mi w jakiej sytuacji żyje wielu naszych bliźnich. I zachęca do wrażliwości serca na potrzeby drugich. Każdy potrzebuje postu, który uwalnia nas od samych siebie i odzyskuje nas dla Boga.

VIII Niedziela Zwykła

Tak jest najłatwiej. W mgnieniu oka dostrzegamy potknięcia bliźniego. Dostrzegamy ewangeliczną „drzazgę”, podczas, gdy coś naprawdę „wielkiego” tkwi w naszym „oku”. Łatwiej zmieniać bliźniego, a trudniej zacząć pracę nad sobą. To duża pokusa nawracać innych, niż siebie. W liturgii Kościoła zbliża się czas, sprzyjający temu, by zająć się naprawdę sobą. Popatrzeć do skarbca swojego serca. Usunąć wszystko, co utrudnia odkrycie prawdy o sobie i bliźnim. Czas Wielkiego Postu – wezwanie do nawrócenia SIEBIE. Temu „zadaniu” mają służyć uczynki miłosierdzia: post, modlitwa, jałmużna. Nabożeństwa wielkopostne: Droga Krzyżowa, Gorzkie Żale. I rekolekcje, które rozpoczniemy w Środę Popielcową. To czas szczególnej łaski Bożej. Każdy ma „coś” do zmiany. Warto pamiętać, że Bóg daje nam odnieść zwycięstwo w pracy nad sobą. Potrzebuje naszej chęci przemiany. Pisząc ten tekst, jestem w trakcie rekolekcji, które prowadzę dla Sióstr Kamedułek w Złoczewie. Zakon zamknięty, z wymagającą regułą. W pierwszej ławce siedzi seniorka wspólnoty s. Nelly. Ma 92 lata. Na wszystkie konferencje przynosi ze sobą zeszyt i zapisuje myśli z konferencji. Po jednej z nich mówi do mnie, „muszę sobie ojcze zapisać, bo pamięć słaba, a muszę się jeszcze POPRAWIĆ”. Piękna ta Boża droga poprawy.

VII Niedziela Zwykła

Kiedy ruszyła „kampania”, jego kandydatury nikt nie brał pod uwagę. Wielu było lepszych, bardziej uzdolnionych, zapewniających pomyślność narodu. On miał jeden atut: miał dobre serce. I to „wystarczyło”. Został wybrany przez Boga. Na Króla namaścił go prorok Samuel. O królu Dawidzie słyszymy w dzisiejszym pierwszym czytaniu. I spotykamy go w takiej sytuacji, w której już definitywnie może przejąć królowanie. Saul został wydany w jego ręce. Pokusa musiała być niemal nie do odparcia. A jednak Dawid odchodzi. Przywołuję postać króla Dawida z dwóch ważnych powodów. W całej przedstawionej sytuacji Dawid po pierwsze szanuje autorytet panującego króla Saula. Autorytet Saula jest z nadania Boga. Dawid to dostrzega i zachowuje. Jakie to ważne dzisiaj, by uszanować autorytet… ten z nadania Boga. Poszukajmy, odkryjmy, zaakceptujmy te autorytety, które wskażą drogę do prawdy. I po drugie Dawid ma świadomość obecności Boga . Bóg jest tutaj. Sukces przeciwko Bogu nie jest żadnym sukcesem. Obecność Boga jest dla Dawida silniejsza niż jego moc i siła miecza. Ostatecznie istotne jest to, by nie działać na podstawie własnej siły, ale na podstawie prawa – tego wypisanego w sercu. Nie w imię interesu, ale w imię prawdy. Obecność Boga jest konieczna, ponieważ wymagania prawa są wysokie – miłować nieprzyjaciół…

VI Niedziela Zwykła

Dla sporej grupy uczniów Chrystusa moralność chrześcijańska to zasadniczo sprawa nakazów i zakazów. Pomocą w tym względzie służą przykazania – te Boże i kościelne. Takie podejście do zagadnień moralności podkreśla osobisty wysiłek człowieka. I słusznie. Poniesiony trud staje się gwarancją sukcesu – czyli wypełnienia prawa. To zaś „daje” przepustkę do nieba. Jednak nie zawsze to „zadziała”. Budowanie moralności chrześcijańskiej tylko wokół nakazów i zakazów jest niewystarczające. Nie ma w nim zbyt wiele miejsca na dar Bożej łaski, tak potrzebny, by sprostać moralnym wymaganiom. Pomniejsza się rolę Ducha Świętego, który moralność od litery prawa prowadzi do Osoby. Wreszcie moralność nakazów i zakazów nie docenia bogactwa wnętrza człowieka i jego potrzeb. Błogosławieństwa, które są treścią dzisiejszej Ewangelii są istotnym dopełnieniem opisywanej wyżej moralności. Przede wszystkim zawierają pogłębienie moralności w kierunku wnętrza. Prowadzą na poziom serca. Chcą nas wznieść na wyżyny duchowe i moralne. Są Słowem Chrystusa, które rozbudza wiarę i oświeca drogi realizacji chrześcijańskiej doskonałości. Błogosławieństwa stanowią wezwanie, byśmy dostrzegli siebie, poznali prawdę o sobie, nią żyli i w tym wszystkim zaufali Bogu. Realizując je, człowiek wraca do siebie, tam znajduje Boga, który pragnie okazać mu łaskę.

V Niedziela Zwykła

W najbliższą sobotę i niedzielę wizytację kanoniczną przeprowadzi w naszej parafii ks. bp Stanisław Salaterski. Głównym założeniem odbywającej się co kilka lat wizytacji jest odpowiedź na pytanie o duchowy i materialny stan parafii. Ten drugi łatwiejszy do określenia. Widać go gołym okiem. W jego skonkretyzowaniu pomagają „liczby”, które łatwo wykazać, ponieważ wszystko jest skrupulatnie zapisywane w parafialnych księgach. Odpowiedź na pytanie o duchową kondycję naszej parafii jest bardziej złożona. Tu też oczywiście pewne sprawy „widać”. W jakimś stopniu są „mierzalne”. Jednak to, co najistotniejsze w wymiarze ducha dzieje się w sercu człowieka – każdego, kto tworzy naszą wspólnotę parafialną. A „tam” nie zawsze mamy dostęp. Jedno jest pewne – dużo duchowego piękna w naszej wspólnocie i dużo pracy, by otoczyć troską ten wymiar życia wspólnoty. Jezus – jak Piotra z dzisiejszej Ewangelii – zaprasza nas, byśmy „wypływali na głębię życia duchowego”. Nie trzymali się kurczowo brzegu. Byśmy zaufali Bogu. Nie zrażali się tym, że tyle już natrudziliśmy, się a owoce są marne. On daje SŁOWO. Piotr tego Słowa się uchwycił i doświadczył cudu. Poszedł za Jezusem. Wypełnienie Ewangelii w nas to istota życia duchowego. I jedyna odpowiedź na pytanie o duchowy wymiar życia parafii.