Budowanie moralności chrześcijańskiej tylko wokół nakazów i zakazów jest niewystarczające. Nie ma w nim zbyt wiele miejsca na dar Bożej łaski, tak potrzebny, by sprostać moralnym wymaganiom. Pomniejsza się rolę Ducha Świętego, który moralność od litery prawa prowadzi do Osoby. Wreszcie moralność nakazów i zakazów nie docenia bogactwa wnętrza człowieka i jego potrzeb. Błogosławieństwa, które są treścią dzisiejszej Ewangelii są istotnym dopełnieniem opisywanej wyżej moralności. Przede wszystkim zawierają pogłębienie moralności w kierunku wnętrza. Prowadzą na poziom serca. Chcą nas wznieść na wyżyny duchowe i moralne.
Głównym założeniem odbywającej się co kilka lat wizytacji jest odpowiedź na pytanie o duchowy i materialny stan parafii. Ten drugi łatwiejszy do określenia. Widać go gołym okiem. W jego skonkretyzowaniu pomagają „liczby”, które łatwo wykazać, ponieważ wszystko jest skrupulatnie zapisywane w parafialnych księgach. Odpowiedź na pytanie o duchową kondycję naszej parafii jest bardziej złożona. Tu też oczywiście pewne sprawy „widać”. W jakimś stopniu są „mierzalne”. Jednak to, co najistotniejsze w wymiarze ducha dzieje się w sercu człowieka – każdego, kto tworzy naszą wspólnotę parafialną. A „tam” nie zawsze mamy dostęp.
Mimo pojawiających się co raz to nowych udogodnień, nagminnie powtarzamy i starsi i młodsi, że „nie mamy czasu”. Objawia się to zniecierpliwieniem, któremu dajemy wyraz w słowach i postawach. Z tym doświadczeniem zaglądamy w karty dzisiejszej Ewangelii. Zapowiedź przyjścia Mesjasza brzmiała w ich uszach i obecna była w sercu. Lata biegły, zbliżali się do końca życia. Wierzyli i po ludzku wiedzieli, że Bóg ma czas. Symeon i Anna – cierpliwi ludzie. Nie dali się znużyć upływem czasu. Byli przekonani, że Bóg przychodzi w pozornej monotonii naszych dni. W męczącym rytmie zajęć. Ich serce wypełnione było pragnieniem spotkania. Nadzieja oczekiwania przełożyła się na codzienną cierpliwość. A ta została nagrodzona – ich oczy ujrzały „zbawienie świata”.
W dniu dzisiejszym przeżywamy Niedzielę Słowa Bożego. Akcent położony jest na Słowo Boże. Myśl nasza biegnie w stronę tekstów Pisma Świętego – „listu” Boga do człowieka. Święte teksty ukazują Kim jest ich autor. Jaki ma plan wobec każdego człowieka. Jak zależy Mu na relacji z każdym i każdą z nas. Zapraszają do dialogu. A on ma istotny wpływ na naszą codzienność. Ów „list” jest do nas. Dobitnie podkreśla to Ewangelista Łukasz, adresując swój tekst do „dostojnego Teofila”. Teofil – ukochany przez Boga. W jego osobie możemy „odnaleźć” nas samych. Czytając Słowo Boże, pamiętajmy, że nie jesteśmy religią Księgi. Jesteśmy religią Słowa Bożego, nie słowa spisanego i milczącego, ale Słowa Wcielonego i Żywego. W Słowie spotykamy Chrystusa…
Czas zwykły jest dany po to, byśmy w codzienności – właśnie takiej zwyczajnej, wypełnionej pracą, obfitującej w spotkania – ukazali „w nas” misteria, które celebrujemy w Kościele. Abyśmy ukazali w jaki sposób przeżywamy w codzienności tajemnicę Wcielenia Bożego Słowa. Prawdę, że Bóg obecny jest w moim sercu. A Jego wola ukazana jest w moich postawach i wartościach, które wybieram. Czas zwykły jest czasem posłania do wspólnoty, by odkryć w niej dany mi Boży charyzmat. Wspominani w liturgii najbliższego tygodnia św. Agnieszka, św. Franciszek Salezy i św. Paweł uświadamiają nam , że jest to możliwe i ukazują drogi realizacji Bożych marzeń względem nas. Męstwo, łagodność i nawrócenie na tych drogach w „czasie zwykłym” ukazali piękno swojego życia. Napełnili „stągwie” swojego życia wodą. Jezus dokonał cudu przemiany. Możemy zaczerpnąć z tych weselnych stągwi łaski na czas zwykły…
W Niedzielę Chrztu Pańskiego przywołujemy w pamięci „nasz chrzest”. Nie powinien to być sentymentalny powrót do jednego z wydarzeń naszego życia. Istotne jest uświadomienie, że trwają w nas skutki przyjętego sakramentu. Został nam odpuszczony grzech pierworodny i narodziliśmy się do nowego życia. Dzięki niemu jesteśmy przybranymi synami Ojca, przyjaciółmi Chrystusa i świątynią Ducha Świętego. Chrzest wycisnął na naszej duszy niezatarte znamię duchowe, uzdalniając nas do uczestnictwa w kulcie Boga. Włączył nas do wspólnoty Kościoła. Wracamy nad „Jordan”. Obmycie odradzające i odnawiające w Duchu Świętym trwa w nas. Nie możemy go unieważnić. JEST W NAS.
Rok Jubileuszowy. Czas łaski. Przebaczenia. Odpustów. Obchodzony w Kościele co 25 lat. Liczony od narodzin Zbawiciela. Decyzją Księdza Biskupa Ordynariusza nasza świątynia jest kościołem jubileuszowym. Miejscem „uprzywilejowanym”, gdzie możemy zyskać odpusty. „Przypisane” do roku jubileuszowego łaski prowadzą do odnowienia relacji ze Słowem Wcielonym. Odkrycia odwiecznego zamysłu Boga względem nas, „abyśmy byli święci i nieskalani przed jego obliczem w miłości”. To niesłychanie ważne – „w miłości”. Bogactwo otrzymanych łask roku jubileuszowego ukaże się w relacji, w komunii… w miłości. To nie jest tak, że z tymi ludźmi dookoła nie da się osiągnąć doskonałości, bo oni tylko przeszkadzają. Właśnie w konkretnym doświadczeniu miłości względem bliźniego człowiek duchowo rośnie, uświęca się, staje się „niepokalany”.
Wszak nie był to czas świąt. Odwiedziny miały być zwyczajne. Krewna odwiedziła Elżbietę, by pomóc w codziennych pracach domowych. W progu domu okazało się, że wizyta jest szczególna. Gospodyni będąca w stanie błogosławionym, dzięki Duchowi Świętemu rozpoznaje w Maryi Matkę Syna Bożego. Wypowiada pod Jej adresem słowa, którymi przez wieki będzie wypowiadał modlący się za przyczyną do Maryi wierzący człowiek: Błogosławionaś Ty między niewiastami… Niewiasta z Nazaretu wniosła w dom krewnej Elżbiety samego Boga. Dom napełnił się nadzieją mającą źródło w Bogu.
Dla tych, którzy zwyczajnie odpuścili sobie pierwszą część czasu przygotowania, bo praca, obowiązki, siłownia, szkoła tańca, zakupy… wydaje się zasadne ewangeliczne pytanie: cóż mamy czynić? Z odpowiedzią spieszy Prorok znad Jordanu. Można by, znając jego sposób życia spodziewać się w odpowiedzi wyszukanych form ascezy, wezwania do postu o chlebie i wodzie, pozostawienia na boku wszelkich „rozrywek”. A tu zaskoczenie, Jan mówi prosto: podziel się, pozostań przy tym, co masz, nikomu nie utrudniaj życia. Czy ta recepta dobrze diagnozuje nasze duchowe dolegliwości? TAK. CV Jana nie jest bogate. Ma dwie przesłanki: pierwsza – przepracował to na sobie, druga – posiadana wiedza pochodzi od Tego, który jest szczególnym znawcą kondycji człowieka.
Nie byłoby tego zamieszania, trudności, zmagania się gdyby pierwsi rodzice stanowczo powiedzieli NIE – wobec pokusy szatana. A że „zerwali owoc”, zaczęły się problemy i co gorsze spadło to również na nas. Nosimy na sobie skutki grzechu pierworodnego. Gdyby nie „on”, życie nasze wyglądałoby inaczej. Nawet jeśli ktoś nie jest przekonany do daru ciągłego przebywania w bliskości Boga, to zapewne „przydałby” się dar wolności od cierpień, szczęśliwości, wiedzy wlanej… Utraconych darów nie odzyskamy – temat zamknięty. Możemy je jedynie zdobyć. To wymaga nakładu sił i dobrych chęci. Dzisiejsza uroczystość uświadamia, że jest to możliwe i mamy potężną Orędowniczkę. Bóg zachował Maryję od grzechu pierworodnego. Nie oszczędził Jej jednak trudów codziennego życia – aż po cierpienie wraz z Synem. Odsłonił jednak piękno Jej życia.