Nie jest z tym dobrze. Mamy ze zrozumieniem tej rzeczywistości spory problem. Nie ułatwia nam tego to wszystko, co dzieje się „na zewnątrz”, w świecie. Dotyk, bo o nim mowa, obecny jest w relacjach. Obecnie wolimy dystans niż bliskość. Dotyk, bliskość kosztują. Związane są z odsłanianiem siebie, odkryciem znaczenia budowanych przeze mnie relacji. Pozwoleniem, by drugi „wszedł” w mój świat.
O ową bliskość, dotyk żebrał trędowaty z dzisiejszej Ewangelii. Jezus go „dotknął” i wszystko stało się nowe. Sakramenty, które przyjmujemy to rzeczywistość, w której Bóg nas dotyka. Dzięki materialności znaku sakramentalnego doświadczamy dotyku, który ma wymiar zbawczy i uświęcający. Dotyk rodzi bliskość. Wierzący wchodzi w relację z Jezusem i odkrywa Bożą solidarność ze sobą. W najgłębszym wymiarze chodzi o dotknięcie serca. Bogactwo życia sakramentalnego daje tak wiele możliwości, by pozwolić się Jezusowi dotknąć. Wtedy ludzie zaczną przychodzić do wspólnoty Kościoła. A my będziemy mieli w sobie na tyle odwagi, by powiedzieć za św. Pawłem, bądźcie moimi naśladowcami.