Wszyscy, których Jezus powypędzał ze świątyni byli tam dla dobra pielgrzymów. Chcieli ułatwić im dostęp do ofiary, którą powinni tam złożyć. I to było dobre. Jezus jednak patrzy głębiej, wie, co kryje się w człowieku. Zapewne stąd ta gwałtowna reakcja. Można z kultu w świątyni urządzić swój własny „stragan” z wielością modlitw, poświęceń, postów… swoim pomysłem na liturgię… Jednak to wszystko może nie zmieniać serca. I zaczyna się dramat. Jezus takich chce przepędzić. I co gorsze, puka od wewnątrz naszego serca, byśmy Go wypuścili, bo tam nie ma miejsca dla Niego. On od samego początku zatroskany jest o świątynię naszego serca. „Zdeponował” tam obraz swojego wewnętrznego życia i prawdy o sobie. Jesteśmy świadkami boskiej tajemnicy. Pragnąc odnowić w nas obraz, dokonał dzieła Odkupienia. I zaprasza do celebrowania zwycięstwa nad śmiercią i złem w prawdzie Zmartwychwstania. Dzień ósmy to czas, w którym chcemy zatroszczyć się o ziarna wieczności w nas. To dobry moment, by zmierzyć się z mądrością Boga i mocą Boga, która już dla wielu niestety jest głupstwem i słabością. Przeminą nasze świątynie – te materialne. Ta jedna, którą jestem „ja sam” ma niepowtarzalną okazję, by trwać na wieczność. Nic jednak nie dokona się bez mojego zaangażowania.